Aktualności Związek Zawodowy Działalność Związku Federacja Kontakt
 
 
   

Ogólnopolski Związek Zawodowy




NR 82, Data wydania: 2006.06.01


Lista artykułów:


W trosce o swoje interesy


Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, iż to my, prowadzący, jesteśmy odpowiedzialni za bezpieczeństwo przewożonych pasażerów oraz każde uchybienie na drodze, które jest przez nas spowodowane. Często bierzemy winę na siebie, gdyż jak sami twierdzimy, policja, idąc na łatwiznę, przekonuje nas do tego, abyśmy wzięli winę na siebie, a za mandat zwróci nam Fundusz Asekuracji. Wszystko to są tylko pozorne i złudne działania. Fundusz Asekuracji odda pieniądze tylko raz w roku, my będziemy przez jakiś czas szczęśliwi, aż w pewnym momencie dowiemy się, że jesteśmy zbyt kosztowni, bo z własnej winy powodujemy kolizje czy też wypadki. Tak naprawdę zdajemy sobie w głębi duszy sprawę, iż większość zdarzeń nie pochodzi z naszej winy, niemniej jednak dla świętego spokoju zgadzamy się wziąć winę na siebie.

Opisujemy problem po to, abyśmy zastanowili się nad zabezpieczeniem się osobiście przed takimi incydentami. Sami musimy zadbać o swoje „cztery litery”, gdyż nikt za nas tego nie zrobi. Inni mogą tylko pomóc, a jeszcze inni zaszkodzić. To my musimy zadbać o to, aby sprzęt, którym mamy wyjechać na linię, był sprawny technicznie, przygotowany tak, aby nikt nic nie mógł nam zarzucić. Sprawdźmy sprzęt powoli i dokładnie, a wyjeżdżajmy tylko wtedy, kiedy mamy pewność, że sprzęt jest sprawny i nie zagraża na drodze innym użytkownikom, a pasażerów i nas bezpiecznie dowiezie do przewidzianego rozkładem miejsca. To my musimy wymóc na innych służbach, aby przygotowali nam sprzęt na tyle dobrze, byśmy mieli do niego pełne zaufanie. Musimy sami się wreszcie nauczyć dbać o swoje interesy. Nie bójmy się powiedzieć dyspozytorowi lub też mistrzowi, że ten i ten wóz ma taka a taką usterkę i żądamy usunięcia tej usterki, w przeciwnym wypadku sporządzony zostanie raport, a my niesprawnym wozem po prostu nie wyjedziemy. Nie bójmy się tego, gdyż z takiego powodu nie może nam się stać krzywda. My wiemy, że na zapleczu pracują nasi koledzy, ale nie możemy ponosić odpowiedzialności za nie naprawiony sprzęt, z jakiego by to nie było powodu. To nie nas powinno obchodzić, że brak jest części lub nie ma kto tego naprawić. Nasz ból jest taki, że mamy bezpiecznie przewozić pasażerów po ulicach naszego miasta. To samo dotyczy wykonywania obowiązków na linii. Powinniśmy je wykonywać zgodnie z zasadami przepisów o ruchu drogowym, jak i instrukcji dla prowadzących. Jeśli np. z przyczyn złego stanu torowiska, czy z jakiegokolwiek innego powodu ograniczenie dla tramwaju jest 20 km/h to z taką prędkością trzeba po tym torowisku jechać, bo w przypadku wykolejenia lub innego zdarzenia nikt nie będzie się pytał dlaczego jechaliśmy tak a nie inaczej. Wina bezspornie będzie nasza, ponieważ nie dostosowaliśmy prędkości jazdy do przepisów panujących w tym miejscu. Nie przejmujmy się tym, że nie wyrabiamy się w czasie rozkładu jazdy. Od tego są inne służby, aby odpowiednio przygotować nam rozkłady jazdy, torowisko czy też inne niezbędne rzeczy, które są potrzebne do prawidłowego funkcjonowania komunikacji miejskiej. Nie możemy winy „całego świata” brać na siebie. Niech każdy odpowiada za siebie.

APELUJEMY !!! Wykonujmy swoją pracę tak jak do tej pory tzn. bardzo dobrze, z zaangażowaniem i poświęceniem, ale jednocześnie zgodnie z przepisami.

PAMIĘTAJMY !!! To my jesteśmy klientem innych służb w naszej firmie i powinniśmy zostać dobrze obsłużeni tak, jak my dobrze obsługujemy naszych klientów, czyli pasażerów. Nie pracujmy na sprzęcie niesprawnym i jednocześnie domagajmy się sprzętu sprawnego. Nie dajmy się zastraszyć tym, który twierdzą, że poniesiemy konsekwencje w związku z nie wyjechaniem niesprawnym pojazdem, gdyż oni chcą swoją winę, nieudolność i odpowiedzialność zrzucić na nas. Pamiętajmy o tym! Zróbmy wszystko, aby pasażerowie byli z nas zadowoleni, ale nie za wszelką cenę. Zwłaszcza za cenę naszego spokoju i sumienia oraz bezpieczeństwa przewożonych pasażerów i użytkowników dróg. Taka forma działania ma różne nazewnictwo, na zachodzie Europy często jest nazywana ”strajkiem włoskim”. Niech każdy nazywa to jak chce. My, prowadzący pojazdy, chcemy czuć się w tych pojazdach bezpiecznie i chcemy, żeby nasi pasażerowie czuli się bezpiecznie. Dlatego dbajmy o to, co się nam należy.




3 miesiące w rozliczeniu


W swoim ogłoszeniu pt. „Pomocnicy” ZZKiM KM w Łodzi pisał o tym, iż zarówno my, tzn. ZZKiM KM jak i dwa inne Związki były przeciwne wprowadzeniu 3 - miesięcznego okresu rozliczeniowego w naszej firmie. Ponieważ nasi członkowie domagają się, aby imiennie wskazać, które Związki były za wprowadzeniem 3 – miesięcznego okresu rozliczeniowego, wychodzimy naprzeciw żądaniom naszych członków. Przeciwnym okresu rozliczeniowego 3 – miesięcznego razem z naszym Związkiem były: „Solidarność” i Związek Zawodowy Pracowników Zakładów Remontowych i Taboru Komunikacji Miejskiej w Łodzi (ten z Tramwajowej i proszę nie mylić ze Związkiem Zawodowym Pracowników Zaplecza Technicznego MPK). Za wprowadzeniem okresu rozliczeniowego 3 – miesięcznego opowiedziały się natomiast: „Związek Zawodowy Pracowników Komunikacji Miejskiej”, „NSZZ >>Kontra<<”, „Związek Zawodowy Pracowników Zaplecza Technicznego MPK Łódź Sp. z o.o.” oraz „Interakcyjny Związek Zawodowy Pracowników Transportu Miejskiego >>Recontra<<”.

Jesteśmy przeciwni 3 miesięcznemu okresu rozliczeniowemu, gdyż obawiamy się utraty części wynagrodzenia dla prowadzących związanych z manewrami na grafiku. Z pewnością nie zyska na tym pracownik lecz tylko pracodawca. O tym, że mamy w tym temacie rację przekonuje nas Zarząd Spółki, który z determinacją dążył do wprowadzenia 3 - miesięcznego okresu rozliczeniowego przez dłuższy okres czasu.

Jak pisaliśmy wcześniej nie jest dobrze, gdy na tematy danej grupy zawodowej (w tym przypadku prowadzących) wypowiadają się ludzie, którzy w szeregach swoich Związków zrzeszają śladową ilość prowadzących lub ich wcale nie zrzeszają. Miejmy nadzieję, że kiedyś w życiu czegoś się nauczą.




Co robić przy kolizjach i wypadkach


Poradnik prawnika dla Motorniczego i Kierowcy

W związku ze znaczną ilością spraw karnych związanych z wypadkami drogowymi jakie miałem okazję prowadzić, zauważyłem iż postępowanie według określonego schematu może pomóc w bardziej pozytywnym rozpatrzeniu sprawy i obronie naszej niewinności.

W momencie kolizji albo wypadku zawsze emocje i nerwy biorą górę nad racjonalnym myśleniem. Jednak należy to przezwyciężyć i postępować zgodnie z logiką i spokojem, ponieważ w ten sposób zawsze zwiększymy szanse obrony przed sądem i organami ścigania. Poniższy schemat ma to ułatwić.

1. Samodzielnie zorientować się w sytuacji.

Pierwszą kwestią, którą bardzo szybko trzeba zrobić, to zorientować się w sytuacji, w której się znajdujemy.

Musimy szybko odpowiedzieć sobie na następujące pytania:

  • gdzie jest nasz pojazd,
  • gdzie jest pojazd uczestnika kolizji,
  • kto ponosi za to winę (naszym zdaniem),
  • jakie były warunki jazdy,
  • z jaką prędkością jechaliśmy.

Szybkie przemyślenie odpowiedzi na powyższe pytania pozwoli nam skupić się i zaprezentować określone stanowisko w rozmowie z uczestnikiem wypadku, policją i służbami MPK, co może skutkować większą precyzją i stanowczością naszych zeznań. Odpowiedzi na powyższe pytania udzielamy sobie błyskawicznie przed wyjściem z pojazdu !!!

2. Wezwać dyżurnych ruchu, policję, pogotowie i, ewentualnie, kogoś bliskiego (jeżeli jest taka możliwość).

To jest nasz obowiązek, nie możemy o nim zapomnieć. Natomiast jeżeli chodzi o wezwanie osoby bliskiej: kolegi, znajomego, to ważne jest, abyśmy na miejscu kolizji nie byli sami i mogli liczyć na pomoc.

3. Poszukać świadków zdarzenia, najlepiej pasażerów lub osoby z ulicy, ewentualnie kolegów z MPK i spisać ich dane.

Najważniejszą kwestią na początku jest odpowiednie udowodnienie naszej niewinności (o ile tak jest naprawdę). Podstawowym dowodem w sprawach wypadków komunikacyjnych przed sądami i prokuraturą są relacje świadków zdarzenia. To od nich zależy przyszłość procesu, bo to one są podstawą opinii biegłych, eksperymentów procesowych, a więc późniejszego wyrokowania. Dlatego jeszcze przed wyjściem z pojazdu (chyba, że są ofiary wypadku - wtedy pierwsza pomoc jest najważniejsza !!!)należy nawiązać kontakt z najbliższymi pasażerami, których trzeba się spytać, czy będą świadkami i poprosić ich o pozostanie na miejscu wypadku. Jeżeli się śpieszą musimy natychmiast spisać ich telefon albo adres zamieszkania. Z stąd zawsze trzeba mieć przy sobie coś do pisania. To jest najważniejsze !!!

Niestety, bardzo często zdarza się, że o tym zapominamy, czego nie robią inni uczestnicy wypadku, którzy z reguły mają świadków świadczących na ich korzyść. Efekt jest taki, że w sprawach karnych w których nie mamy świadków zdarzenia szansa wykaraskania się z kłopotów jest niewielka i nawet najlepsza adwokat tu nie pomoże. Chyba, że sytuacja jest oczywista. Nie musimy mieć całego „tabunu” świadków, wystarczą dwie osoby i od razu nasze szanse wzrastają.

4. Porozmawiać ze sprawcą w obecności dyspozytorów ruchu.

Nigdy nie zaszkodzi porozmawiać z drugim uczestnikiem wypadku.

5. Sprawdzenia stanu technicznego pojazdu w obecności policji i dyspozytorów.

Bardzo ważne jest też sprawdzenie stanu technicznego pojazdu, który prowadziliśmy. Ogólnie znaną wszystkim prawdą jest to, że tabor MPK w Łodzi nie jest najlepiej sprawny. Jeździmy tramwajami, autobusami których stan techniczny jest ....... (bez komentarza).

Często przyczyną wypadku może być stan techniczny pojazdu - niesprawność układu hamulcowego, świateł, drzwi, etc. Musimy pamiętać, że nie jesteśmy odpowiedzialni za wypadek (lub też nasza szansa odpowiedzialność się zmniejsza), jeżeli podstawiono nam do pracy niesprawny pojazd.

Dlatego też konieczne przy świadkach (policjantach, dyspozytorach ruchu), na miejscu zdarzenia musimy sprawdzić co się da i wyjaśnić, czy aby nasz tramwaj lub autobus był sprawny. Jeżeli to zaniedbamy, potem może się okazać, że mimo niesprawności MPK –owska komisja w zajezdni stwierdzi, że przecież z pojazdem wszystko było w porządku i tylko my ponosimy za to winę.

6. W przypadku polecenia zjechania na zajezdnię lub pętlę autobusową i nie znalezienia świadków zobowiązać dyspozytorów ruchu lub innych pracowników MPK (kolegów) do poszukiwania świadków i spisania ich danych.

Po wypadku bardzo często zdarza się (w przypadku tramwajów najczęściej), że musimy szybko opuścić miejsce kolizji bo tamujemy ruch etc. Wtedy niestety jesteśmy pozbawieni podstawowej pomocy i możliwości zebrania dowodów na naszą niewinność. Więc ktoś za nas musi o to zadbać. Dlatego koniecznym jest poproszenie o udzielenie pomocy wszystkich pracowników MPK obecnych na miejscu (lub osoby bliskie). Od nich zależy jak potem będziemy mogli się bronić.

7. Jeżeli jest taka możliwość, sporządzić zdjęcia miejsca zdarzenia oraz pojazdów, najlepiej w obecności dyspozytorów ruchu lub policji.

Ten punkt jest możliwy do realizacji przy posiadaniu aparatu cyfrowego.

8. W wypadku nie jasności sytuacji kolizji odmówić przyjęcia mandatu.

Jeżeli nie czujemy się winnymi zaistnienia wypadku, nie możemy pod żadnym pozorem dać się namówić na przyjęcie mandatu karnego. Mamy prawo odmówić. Niestety, jeżeli go przyjmiemy, a potem się np. odwołamy, to nasze szanse w obronie swoich racji od razu maleją, często mimo oczywistości sytuacji. Dlatego grzecznie możemy odpowiedzieć funkcjonariuszom policji nie. No chyba, że chcemy mieć na przyszłość święty spokój, a sytuacja nie budzi naszej wątpliwości co do tego kto zawinił.

9. Jak najszybszy kontakt ze Związkami Zawodowymi, które kontaktują się z adwokatem.

Związek Zawodowy Kierowców i Motorniczych Komunikacji Miejskiej w Łodzi zapewnia każdemu swojemu członkowi oraz członkowi Funduszu Asekuracji dostęp do bezpłatnych porad adwokata lub radcy prawnego.

Dlatego jak najszybciej należy Związek poprosić o pomoc w udostępnieniu odpowiedniego kontaktu.

Jest to ważne szczególnie w sytuacji, gdy nie mamy świadków lub gdy skutek wypadku był bardziej tragiczny. Nawet krótka rozmowa z adwokatem może wyjaśnić nasze wątpliwości i jest w stanie nam pomóc. Nie musimy angażować od razu prawnika do reprezentacji nas w sprawie, ale porada prawna nie zaszkodzi (nawet przez telefon). Oczywiście jeżeli mamy znajomego adwokata lub też mamy potrzebną gotówkę nie musimy korzystać z usług Związku.

10. Jeżeli w wyniku wypadku lub kolizji ktoś odniósł obrażenia, natychmiast się nim zainteresować, pomóc mu, spisać dane i skontaktować się z nim po kolizji zapytując o stan zdrowia.

Ten punkt jest bardzo ważny ze względów czysto ludzkich, ale także i dla poprawienia naszej ewentualnej sytuacji jako oskarżonego. Nasza postawa w chwili wypadku a także po nim, nasze odniesienie się do pokrzywdzonego w jego wyniku ma ogromne znaczenie dla wymiaru kary jaką możemy ponieść (łagodząco lub odwrotnie). Dlatego trzeba jak najszybciej pomóc, jeżeli jest to możliwe, a potem pozostawać w kontakcie z pokrzywdzonym. To jest ważne nie tylko ze względów na nasze sumienie, ale i dla naszej przyszłości procesowej.

11. Nie denerwować się i nie dać się wciągnąć w awanturę ze sprawcą kolizji i policją.

Zastosowanie się do powyższego krótkiego schematu postępowania zwiększa o 50 % nasze szanse na pozytywne dla nas rozwiązanie problemu. Nawet jeżeli nasza wina jest ewidentna zyskujemy możliwość złagodzenia sankcji jakie mogą na nas zostać nałożone. W wypadkach zaś, gdy okoliczności sprawy nie są jasne, a policja i inni uczestnicy kolizji nie są do nas najlepiej nastawieni, daje nam to szansę i szansę naszemu przyszłemu obrońcy na skuteczne reprezentowanie przed Sądem lub innymi organami ścigania.

Powyższe uwagi zostały zebrane z moich wcześniejszych doświadczeń jako obrońcy w sprawach wypadków komunikacyjnych. Z reguły wszyscy moi klienci, którzy zachowywali się wg powyższego schematu lub w sposób zbliżony do niego, byli zadowoleni z wyniku procesu w sytuacji, gdy byli ukarani.

Niniejszy tekst został sporządzony na zlecenie Zarządu Związku Zawodowego Kierowców i Motorniczych Komunikacji Miejskiej w Łodzi. Jest on przeznaczony tylko dla członków Związku oraz członków Funduszu Asekuracji.

Adw. Michał Wojtysiak




Kącik psychologa


Czy „złe” emocje są rzeczywiście złe?

Od dzieciństwa rodzicie, ciocie, wujkowie, babcie i przedszkolanki częstują nas ostrzeżeniami w rodzaju: Nie wolno się złościć! Brzydko wyglądasz kiedy się smucisz. Nie bój się! Nie wstydź się Pani! Nie płacz! Co ty, baba jesteś? To nie ładnie się dąsać! Dojrzewamy zachowując w pamięci te życiowe porady. Wyrastamy na dobrze wychowane, zdyscyplinowane, zamknięte w sobie kukły. I jesteśmy nimi, do czasu....

Wyobraź sobie wiadro stopniowo napełniane wodą. U jednych małym kubeczkiem. U innych półtoralitrową butelką. Prędzej czy później woda wyleje się poza brzegi...

Te emocje muszą znaleźć ujście. Jeśli nie dopuścimy ich do siebie – one odezwą się w najmniej odpowiednim momencie, np. podczas trudnej sytuacji na skrzyżowaniu lub w trakcie burzliwej dyskusji na ważnym zebraniu. Mogą też poważnie odbić się na stanie naszego zdrowia. Udowodniono, że osoby powstrzymujące się przed ekspresją emocji znacznie częściej zapadają na choroby nowotworowe oraz schorzenia układu krążenia.

Nim stłamsimy, zamkniemy, stłumimy negatywne emocje, warto zapytać: po co je odczuwamy? Jeśli poczujemy wstręt wchodząc do brudnego baru, skłoni nas to zapewne do szybkiego opuszczenia lokalu. Może ta zła emocja uchroniła nas przed zatruciem, a z pewnością przed spożywaniem posiłku w nieprzyjemnych warunkach. Każda emocja jest dla nas pewną informacją, a także ukierunkowuje nasze działania, modyfikuje plany i zamierzenia. Jest jak znak drogowy – ostrzega nas przed czymś, coś nakazuje, o czymś przypomina.

Wobec powyższego, czy jest sens mówić o „złych” lub negatywnych emocjach? Są nam one równie niezbędne jak: radość, zachwyt, duma czy zadowolenie.

Nie namawiam tym samym do rzucania się z pięściami na osobę, która czymś nam zawiniła, czy do obrzucania przekleństwami współmałżonka lub szefa. Proponuje raczej stopniowe, regularne „spuszczanie pary” z zachowaniem uprzejmości i zasad kultury. Sposobem na to mogą być tzw. komunikaty Ja. Pod tą magiczną nazwą kryją się sformułowania takie jak: Jest mi przykro, gdy czytasz gazetę przy kolacji. Jest mi nieprzyjemnie, kiedy pan się tak do mnie zwraca. Od zwykłych wypowiedzi tzw. komunikatów Ty różnią się tym, że odwołujemy się do własnych odczuć związanych z daną sytuacją, a nie oskarżamy, nie obrażamy drugiej osoby. Mówimy o naszym punkcie widzenia. Oto przykładowy komunikat Ty i jego przeformułowania w wypowiedź Ja:

Ty: Jak zwykle się spóźniłeś! Denerwujesz mnie!

Ja: Bardzo się zdenerwowałam tym, że musiałam na ciebie czekać.

Oczywiście, w pewnych krytycznych sytuacjach, takich jak: stłuczka na drodze czy bycie obrabowanym trudno posłużyć się komunikatami Ja, ale być może używanie ich na co dzień, w relacjach z osobami dookoła nas, pozwoli byśmy reagowali mniej intensywnie, a bardziej racjonalnie.

Każde emocje są ważne, pełnią jakiś cel, do czegoś są nam potrzebne. Tłumienie ich sprawi, że kiedyś wybuchną mocniej niż wymagają tego okoliczności, w jakich się znaleźliśmy. Może nakrzyczymy na ekspedientkę, gdy pomyli się wydając resztę, tylko dlatego, że wcześniej nie powiedzieliśmy dziecku, żonie/mężowi, szefowi o tym jaki skutek ma dla nas ich zachowanie? Dlatego warto informować otoczenie o tym co czujemy za pomocą komunikatów Ja. Dzięki temu wyrzucimy z siebie, to co nas dręczy, a osoby wokół nas otrzymają przejrzystą i konkretną informacje, na temat tego, jak odebraliśmy ich działania.




 
  © 2010 OZZKiM OM w Łodzi. Wszystkie prawa zastrzeżone.
webmaster@zzkimkm.lodz.pl